Pierwszy i ostatni w tym roku, ale nie chciałam Was zostawiać bez niczego.
Wszystkiego najwspanialszego, oby 2024 był lepszy.
Pierwszy i ostatni w tym roku, ale nie chciałam Was zostawiać bez niczego.
Wszystkiego najwspanialszego, oby 2024 był lepszy.
Mam 23 lata, a sam blog powstał już ponad 10 lat temu. Czas ostro zapierdala.
Sto lat mnie tutaj nie było, klasycznie brak weny/siły/inne wymówki. Chyba nikt tego też już nie czyta. W sumie- nie dziwię się. Sama ostatnimi czasy nie wchodziłam na blogspot, nie interesowałam się niczym innym prócz przeżyciem dnia. Zdążeniem przed deadlajnami. Przespaniem przynajmniej 5 godzin w nocy, aby na następny dzień mieć siłę na robotę.
Co się zmieniło? W sumie niewiele. Jestem na ostatnim roku studiów, w tym roku piszę magisterkę. Na jaki temat? Mobbing w korporacjach międzynarodowych. Pracuję w social mediach, prowadzę facebooka i instagrama firmy moich rodziców. Czasem robię sesje zdjęciowe. Dalej kolekcjonuję muzykę, płyty, autografy, ale też lalki. No mówię Wam, flaki z olejem, nic ciekawego. Chyba, że interesują Was zmiany w moich lalkowych zbierackich przygodach to mogę pochwalić się paroma cudami, które stanęły w mojej przepełnionej już witrynie.
Amika- Pullip Miku Lol po customie
Luna- Pullip Romantic Alice Blue ver.
Blair- Pullip Kirsche
Kiara- Pullip Classical Rabbit
Lavender- Pullip Alice Du Jardin Mint ver.
Nao- Pullip Miku Lol
Megumi- Pullip Megurine Luka
Ashley- Pullip Merori
Maisy- Pullip My Melody 2020 ver.
Sunmi- Pullip Kuromi
Imogen- Pullip Kiyomi
Thea- Pullip Evangeline
Shio- Pullip Banshee
Emma- Pullip Naomi
Wendy- Pullip Noan
Ryo- Taeyang Natsume (custom)
Lucy- Dal Cinnamoroll
Pai- Dal Kaname Madoka
Flo- Dal Maretti
Ciel- Dal Ciel
Ikari- Dal Angry
Masha- Byul Multinic Stefie
Matylda (dla przyjaciół Paskuda)- Blythe custom
Nie wszystkie załapały się na zdjęcie, ale to najnowsza fotka mojej witrynki... |
Trochę ich dużo. Pare z nich jeszcze nie zostało pokazanych. Jeśli jesteście ciekawi co i jak- czasami wrzucam zdjęcia na mojego >>instagrama<< lalkowego na którym co prawda rzadko, ale czasem wrzucam zdjęcia moich plastików. :')
I co jeszcze. Strasznie dziwne jest bycie starą dupą. Dokładnie miesiąc temu skończyłam 23 lata, fatalny wiek. Muszę podejmować dorosłe decyzje, dbać o swoją dupę i starać się przy tym nie zwariować. Jeśli ktokolwiek powiedziałby mi 10 lat temu, że tak będzie wyglądało moje życie w tym momencie to chyba puknęłabym się w głowę i kazała przestać sobie ze mnie żartować. Ciężko jest, sporo obowiązków. Ale nigdy nie będzie już łatwiej, z tego powodu muszę cieszyć się ostatnimi chwilami wolności.
Ale tak naprawdę to co rok narzekam na natłok zadań, które mam do wykonania. Znacie mnie nie od dziś. Nic się nie zmienia. Nadal jest tak samo, ale z racji działania takiej fantastycznej sprawy jak *czas* trzeba zapierdzielać. A może i zapierdalać. Śmiesznie jest, przysięgam, że jest śmiesznie.
Ale zadziwia mnie to, że jeszcze nie napisałam, że jest źle. Chyba tutaj jest spora różnica z poprzednim rokiem, bo nie jest źle. Jest nudno, ciężko, ale nie jest źle. Dobre podsumowanie 2022. W moim prywatnym życiu pozamykały się historie, które dawno już powinny mieć swój koniec. I za to właśnie jestem wdzięczna. Ukochany spokój.
Może w tym jeszcze tutaj wrócę. Chciałabym napewno wrócić i wrzucić jakieś high quality zdjęcia dzieciorów. Tęsknię za lalkowaniem.
Do następnego~
Nowy rok akademicki rozpoczął się przeprowadzką z Katowic do Warszawy. W zeszłym roku "mieszkałam" już w tym mieście, ale po wypadku ze spadającym sufitem, covidem i śmiercią dziadka wróciłam do domu rodzinnego po raz kolejny. Nic specjalnego nie zmieniło się w moim życiu od 2020 roku, może troszeczkę bardziej przyzwyczaiłam się do uczucia pustki i straty, aczkolwiek wiem jak niefortunnie może to zabrzmieć. Przecież nic nie mogło się zmienić i w tym roku straciłam znowu bliskie mi osoby.
Ostatnio skończyłam 22 lata, od października jestem na 4 roku studiów (nadal prawo, nothing new), mieszkam sama, bolą mnie plecy i mam wrażenie, że moje nastoletnie narzekanie na świat było na tyle lekkie, że powinnam być wdzięczna za każdy "gorszy" dzień w czasach gimnazjum, czy liceum. Bycie prawie dorosłą kobietą z takim emocjonalnym bagażem powinno być nielegalne. Nie umiem sobie nadal radzić z emocjami, kiedy nie biorę leków odczuwam zespół odstawienny, a noce dłużą się coraz bardziej ponieważ znów bardzo często nie potrafię zasnąć. Nic nowego. Depresja.
Od jakiegoś czasu zaczęłam też bardzo serdecznie analizować swoje znajomości i przyjaźnie, które na przestrzeni lat cholernie wpłynęły na moje aktualne samopoczucie. Odnoszę wrażenie, że ludzie którymi się otaczam szukają w większości korzyści z naszej relacji, a moja chęć bycia z kimś forever & ever zaburza racjonalne reagowanie na takie sytuacje. Strasznie mnie to boli, bo naprawdę niczego w życiu nie cenię sobie bardziej niż zdrowie, rodzina, przyjaciele i szczere, dobre intencje. Zbyt poważnie i emocjonalnie podchodzę do niektórych relacji. Stop, wróć. Zbyt poważnie i emocjonalnie podchodzę do WSZYSTKICH relacji, bo chciałabym odczuć w końcu komfort prawdziwej stabilizacji. Tego brakuje mi najbardziej.
Ale nie mogę też narzekać na brak bliskich, bo dzięki lalkowaniu poznałam wiele wspaniałych duszyczek, które swoją obecnością w moim życiu trzymają mnie w pionie, a stare miłości i przyjaźnie jeszcze nie zardzewiały, ale każda bliska mi osoba mieszka na tyle daleko, że ten paskudny dystans utrudnia mi regularny kontakt i nie pozwala na zdrowe myślenie.
A co jeśli oni mnie nienawidzą? Może są przy mnie z litości?
Niestety bardzo cierpię nawet jak powinnam czuć się kochana i chciana. Powinnam mówić o tym głośno, ale ludzie szybko zrażają się do osób, które są niestabilne i mają problemy w głowie. Czuję lęk, strach i smutek.
Wiem, macie to pewnie absolutnie i głęboko w dupie, bo ten blog stworzony został do dzielenia się zdjęciami lalek i szerzenia uśmiechów wokół całego naszego community, ale traktuję to miejsce jako swoją bezpieczną przystań w której raz na jakiś czas mogę wylać z siebie trochę żalu i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Nie myślcie też, że zostawię Was tylko z gonitwą moich myśli. Zrobiłam kilka zdjęć, które może Wam się spodobają, a może i nie. Chciałabym przedstawić Wam kilka moich nowych lalek, które siedzą zamknięte w szafie w moim mieszkaniu centralnie nad moim łóżkiem. Bardzo je kocham i żałuję, że nie mam możliwości (oczywiście przez metraż i rozkład mebli) na wystawienie ich w jakiejś pięknej szklanej gablocie. Może kiedyś.
Trzymajcie się ciepło, ściskam mocno i do następnego!
Cześć. To już rutyna, że nie jestem regularna w pisaniu, ale kiedy już coś tutaj dodam to od razu wiadomo, że ilość informacji która uzbiera się przez ten czas będzie conajmniej... zatrważająca.
{♥}
Zeszły rok był kompletnym nieporozumieniem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek może być tak źle, ale 2020 zagwarantował mi niezły rollercoaster wszystkich najgorszych sytuacji, które mogą przytrafić się człowiekowi. Kolejne pogrzeby, straty, załamania, dodatkowo covid i horror w mieszkaniu- w łazience spadł sufit. Czy kogokolwiek interesują szczegóły? Jeśli tak- zapraszam do lektury.
Ostatni wpis pojawił się w lipcu, czyli w momencie kiedy piekło miało się dopiero zacząć. Lockdown spędziłam w swoim rodzinnym mieście, czyli w Katowicach. Wtedy też przeprowadziłam się tutaj znów na "stałe" zabierając resztki mojego dobytku z Gdyni. Zmieniłam uczelnię, znalazłam pokój w Warszawie i myślałam, że wszystko znowu zaczyna się układać, ale generalnie srogo się myliłam. Chwilę po powrocie z Gdyni musiałam uśpić mojego 20 letniego kotka. Pierwsza śmierć sierściucha w moim życiu. Nie sądziłam, że pożegnanie zwierzaka może być takie ciężkie, ale jakoś przetrawiłam to wydarzenie. Pewnie zastanawiacie się co dalej mogło pójść nie tak? Otóż w sierpniu umarła moja bliska koleżanka, a dzień po niej mój wujek. Wrzesień to kolejna strata- moje oczko w głowie też przeszło za tęczowy mostek. Umarł mój piesek. We wrześniu również zdiagnozowali raka nerki u mojego dziadka co było ogromnym szokiem dla mojej rodziny. Końcówka września, czyli pakowanie gratów do Warszawy. Kilka dni minęło, a ja zaraziłam się covidem od moich wspaniałych współlokatorek, których serdecznie nie pozdrawiam ponieważ takich nieodpowiedzialnych brudasów w życiu nie spotkałam. Cały październik spędziłam w moim klaustrofobicznym pokoju ucząc się na zajęcia i śpiąc. Przy okazji w czasie wolnym płakałam i nabierałam na masie zajadając smutki mimo tego, że nie czułam ani zapachu, ani smaku. W łazience spadł sufit, a właściciel mieszkania miał w dupie jakąkolwiek większą pomoc. Z łazienki nie dało się korzystać więc biegałam do kuzyna na piętro, aby móc przynajmniej jakoś się umyć. Koniec kwarantanny, policja przestała odwiedzać moje mieszkanie, a ja skończyłam 21 lat. Chyba najbardziej bolesny i zarazem szczęśliwy dzień zeszłego roku. Równo o 8 rano obudził mnie telefon od dziadka, który był już tak wykończony chorobą, że nie potrafił mówić. Wydaje mi się, że chciał życzenia, ale nie dał rady, a pielęgniarka rozłączyła nas po trzech minutach. Potem dziadek zapadł w śpiączkę, leżał tak dwa dni w szpitalu, a potem wyłączyły mu się wszystkie funkcje życiowe i odszedł. W międzyczasie wróciłam do Katowic, bo depresja spowodowana wszystkimi tymi sytuacjami nie pozwalała mi na normalne funkcjonowanie. Po pogrzebie właściwie odcięłam się od czegokolwiek co faktycznie sprawiało mi przyjemność i skupiłam się na zaliczeniach. Nie spotykałam się z nikim, siedziałam w pokoju (a raczej leżałam w łóżku) i w ramach odreagowania tego całego gówna wydawałam pieniądze jak głupia. Grudzień i święta zniszczyły mnie do tego stopnia, że nie było już mowy o normalnym śnie, ale teraz jest minimalnie lepiej. Luty. Sesja. Robi się później ciemno, a ja znajduję w sobie siłę na trochę więcej pracy. Mam jeszcze dwóch nowych mieszkańców mojego rodzinnego domku. Złote pieski!! 2,5 rocznego Hugo i małego szczeniaczka oraz córkę Hugosława- Zosię. Dają mi bardzo dużo ciepła i zabierają przykre myśli.
2021 musi być po prostu lepszy. Niby wyznaczyłam jakieś cele do spełnienia, ale chyba wolę nie sugerować się nimi i starać się żyć z wolną głową aby nie wyrzucać sobie później niespełnionych obietnic od siebie dla siebie. Chcę być tylko abym była zdrowa, tak samo moi bliscy. No i miło by było, gdyby wróciła do mnie chociaż odrobina szczęścia.
W temacie mojego życia...byłoby na tyle. Natomiast lalki...
Lalek jest całkiem sporo. Trochę inne niż planowałam, ale jest ich również trochę więcej niż planowałam. Nie pamiętam już stanu na lipiec oraz modeli, które miałam w tamtym czasie (co w sumie jest trochę przykre bo w pewnym momencie patrzyłam bardziej na ilość niż na jakość), aczkolwiek w tym momencie jestem praktycznie spełniona. Od lipca nazbierało się też trochę Sylvanianów, które teraz zamieszkują moją witrynę... A prócz nich oczywiście lalki. Pullip Miku Lol (Nao), Kirsche (Blair), Romantic Alice Blue (Luna), Classical White Rabbit (Kiara), Tiphona (Mina), Kuromi (Sunmi) oraz custom (Amika), Taeyang Natsume, który został customem Natsume (Ryo), Dal Kaname Madoka (Pai), Cinnamoroll (Lucy), Ciel (Ciel) no i jeszcze Blythe z Aliexpress (Matylda/Paskuda). W drodze mam jeszcze jedną lalkę- Pullip My Melody (2020), w planach kupno Dollfie Miku, a w tym miesiącu zamawiam Pullip Merori wraz z moją przyjaciółką, Julią (królową lisów z całego świata). W tym momencie posta chciałabym jeszcze prócz Julci mocno przytulić Martę (Kyuo) i Paulinę (Paula-Chan) za bycie absolutnie super i za ogrom wsparcia z Waszej strony. Kocham Was wszystkie, baby moje słodkie!!!!
Czas na jakieś zdjęcia. Mam nadzieję, że z każdym nowym postem widzicie chociaż minimalne postępy.
No to co? Klasycznie- do następnego! :)