niedziela, 31 grudnia 2023

Szczęśliwego nowego roku!

 Pierwszy i ostatni w tym roku, ale nie chciałam Was zostawiać bez niczego.

Wszystkiego najwspanialszego, oby 2024 był lepszy.



poniedziałek, 5 grudnia 2022

Gromada stworów potworów

 Mam 23 lata, a sam blog powstał już ponad 10 lat temu. Czas ostro zapierdala. 

*muzyczka do wysrywu*

Sto lat mnie tutaj nie było, klasycznie brak weny/siły/inne wymówki. Chyba nikt tego też już nie czyta. W sumie- nie dziwię się. Sama ostatnimi czasy nie wchodziłam na blogspot, nie interesowałam się niczym innym prócz przeżyciem dnia. Zdążeniem przed deadlajnami. Przespaniem przynajmniej 5 godzin w nocy, aby na następny dzień mieć siłę na robotę.

Co się zmieniło? W sumie niewiele. Jestem na ostatnim roku studiów, w tym roku piszę magisterkę. Na jaki temat? Mobbing w korporacjach międzynarodowych. Pracuję w social mediach, prowadzę facebooka i instagrama firmy moich rodziców. Czasem robię sesje zdjęciowe. Dalej kolekcjonuję muzykę, płyty, autografy, ale też lalki. No mówię Wam, flaki z olejem, nic ciekawego. Chyba, że interesują Was zmiany w moich lalkowych zbierackich przygodach to mogę pochwalić się paroma cudami, które stanęły w mojej przepełnionej już witrynie. 

Amika- Pullip Miku Lol po customie

Luna- Pullip Romantic Alice Blue ver.

Blair- Pullip Kirsche 

Kiara- Pullip Classical Rabbit

Lavender- Pullip Alice Du Jardin Mint ver.

Nao- Pullip Miku Lol

Megumi- Pullip Megurine Luka

Ashley- Pullip Merori

Maisy- Pullip My Melody 2020 ver.

Sunmi- Pullip Kuromi

Imogen- Pullip Kiyomi

Thea- Pullip Evangeline

Shio- Pullip Banshee

Emma- Pullip Naomi

Wendy- Pullip Noan

Ryo- Taeyang Natsume (custom)

Lucy- Dal Cinnamoroll

Pai- Dal Kaname Madoka

Flo- Dal Maretti

Ciel- Dal Ciel

Ikari- Dal Angry

Masha- Byul Multinic Stefie

Matylda (dla przyjaciół Paskuda)- Blythe custom

Nie wszystkie załapały się na zdjęcie, ale to najnowsza fotka mojej witrynki...

Trochę ich dużo. Pare z nich jeszcze nie zostało pokazanych. Jeśli jesteście ciekawi co i jak- czasami wrzucam zdjęcia na mojego >>instagrama<< lalkowego na którym co prawda rzadko, ale czasem wrzucam zdjęcia moich plastików. :')

I co jeszcze. Strasznie dziwne jest bycie starą dupą. Dokładnie miesiąc temu skończyłam 23 lata, fatalny wiek. Muszę podejmować dorosłe decyzje, dbać o swoją dupę i starać się przy tym nie zwariować. Jeśli ktokolwiek powiedziałby mi 10 lat temu, że tak będzie wyglądało moje życie w tym momencie to chyba puknęłabym się w głowę i kazała przestać sobie ze mnie żartować. Ciężko jest, sporo obowiązków. Ale nigdy nie będzie już łatwiej, z tego powodu muszę cieszyć się ostatnimi chwilami wolności. 

Ale tak naprawdę to co rok narzekam na natłok zadań, które mam do wykonania. Znacie mnie nie od dziś. Nic się nie zmienia. Nadal jest tak samo, ale z racji działania takiej fantastycznej sprawy jak *czas* trzeba zapierdzielać. A może i zapierdalać. Śmiesznie jest, przysięgam, że jest śmiesznie.

Ale zadziwia mnie to, że jeszcze nie napisałam, że jest źle. Chyba tutaj jest spora różnica z poprzednim rokiem, bo nie jest źle. Jest nudno, ciężko, ale nie jest źle. Dobre podsumowanie 2022. W moim prywatnym życiu pozamykały się historie, które dawno już powinny mieć swój koniec. I za to właśnie jestem wdzięczna. Ukochany spokój. 

Może w tym jeszcze tutaj wrócę. Chciałabym napewno wrócić i wrzucić jakieś high quality zdjęcia dzieciorów. Tęsknię za lalkowaniem.


Do następnego~



czwartek, 18 listopada 2021

Spies

Nowy rok akademicki rozpoczął się przeprowadzką z Katowic do Warszawy. W zeszłym roku "mieszkałam" już w tym mieście, ale po wypadku ze spadającym sufitem, covidem i śmiercią dziadka wróciłam do domu rodzinnego po raz kolejny. Nic specjalnego nie zmieniło się w moim życiu od 2020 roku, może troszeczkę bardziej przyzwyczaiłam się do uczucia pustki i straty, aczkolwiek wiem jak niefortunnie może to zabrzmieć. Przecież nic nie mogło się zmienić i w tym roku straciłam znowu bliskie mi osoby.

Ostatnio skończyłam 22 lata, od października jestem na 4 roku studiów (nadal prawo, nothing new), mieszkam sama, bolą mnie plecy i mam wrażenie, że moje nastoletnie narzekanie na świat było na tyle lekkie, że powinnam być wdzięczna za każdy "gorszy" dzień w czasach gimnazjum, czy liceum. Bycie prawie dorosłą kobietą z takim emocjonalnym bagażem powinno być nielegalne. Nie umiem sobie nadal radzić z emocjami, kiedy nie biorę leków odczuwam zespół odstawienny, a noce dłużą się coraz bardziej ponieważ znów bardzo często nie potrafię zasnąć. Nic nowego. Depresja.

Od jakiegoś czasu zaczęłam też bardzo serdecznie analizować swoje znajomości i przyjaźnie, które na przestrzeni lat cholernie wpłynęły na moje aktualne samopoczucie. Odnoszę wrażenie, że ludzie którymi się otaczam szukają w większości korzyści z naszej relacji, a moja chęć bycia z kimś forever & ever zaburza racjonalne reagowanie na takie sytuacje. Strasznie mnie to boli, bo naprawdę niczego w życiu nie cenię sobie bardziej niż zdrowie, rodzina, przyjaciele i szczere, dobre intencje. Zbyt poważnie i emocjonalnie podchodzę do niektórych relacji. Stop, wróć. Zbyt poważnie i emocjonalnie podchodzę do WSZYSTKICH relacji, bo chciałabym odczuć w końcu komfort  prawdziwej stabilizacji. Tego brakuje mi najbardziej. 

Ale nie mogę też narzekać na brak bliskich, bo dzięki lalkowaniu poznałam wiele wspaniałych duszyczek, które swoją obecnością w moim życiu trzymają mnie w pionie, a stare miłości i przyjaźnie jeszcze nie zardzewiały, ale każda bliska mi osoba mieszka na tyle daleko, że ten paskudny dystans utrudnia mi regularny kontakt i nie pozwala na zdrowe myślenie. 

A co jeśli oni mnie nienawidzą? Może są przy mnie z litości?

Niestety bardzo cierpię nawet jak powinnam czuć się kochana i chciana. Powinnam mówić o tym głośno, ale ludzie szybko zrażają się do osób, które są niestabilne i mają problemy w głowie. Czuję lęk, strach i smutek. 

Wiem, macie to pewnie absolutnie i głęboko w dupie, bo ten blog stworzony został do dzielenia się zdjęciami lalek i szerzenia uśmiechów wokół całego naszego community, ale traktuję to miejsce jako swoją bezpieczną przystań w której raz na jakiś czas mogę wylać z siebie trochę żalu i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Nie myślcie też, że zostawię Was tylko z gonitwą moich myśli. Zrobiłam kilka zdjęć, które może Wam się spodobają, a może i nie. Chciałabym przedstawić Wam kilka moich nowych lalek, które siedzą zamknięte w szafie w moim mieszkaniu centralnie nad moim łóżkiem. Bardzo je kocham i żałuję, że nie mam możliwości (oczywiście przez metraż i rozkład mebli) na wystawienie ich w jakiejś pięknej szklanej gablocie. Może kiedyś.



Trzymajcie się ciepło, ściskam mocno i do następnego!

wtorek, 2 lutego 2021

Pogaduchy przy Aurorze

Cześć. To już rutyna, że nie jestem regularna w pisaniu, ale kiedy już coś tutaj dodam to od razu wiadomo, że ilość informacji która uzbiera się przez ten czas będzie conajmniej... zatrważająca. 

{}

Zeszły rok był kompletnym nieporozumieniem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek może być tak źle, ale 2020 zagwarantował mi niezły rollercoaster wszystkich najgorszych sytuacji, które mogą przytrafić się człowiekowi. Kolejne pogrzeby, straty, załamania, dodatkowo covid i horror w mieszkaniu- w łazience spadł sufit. Czy kogokolwiek interesują szczegóły? Jeśli tak- zapraszam do lektury.

Ostatni wpis pojawił się w lipcu, czyli w momencie kiedy piekło miało się dopiero zacząć. Lockdown spędziłam w swoim rodzinnym mieście, czyli w Katowicach. Wtedy też przeprowadziłam się tutaj znów na "stałe" zabierając resztki mojego dobytku z Gdyni. Zmieniłam uczelnię, znalazłam pokój w Warszawie i myślałam, że wszystko znowu zaczyna się układać, ale generalnie srogo się myliłam. Chwilę po powrocie z Gdyni musiałam uśpić mojego 20 letniego kotka. Pierwsza śmierć sierściucha w moim życiu. Nie sądziłam, że pożegnanie zwierzaka może być takie ciężkie, ale jakoś przetrawiłam to wydarzenie. Pewnie zastanawiacie się co dalej mogło pójść nie tak? Otóż w sierpniu umarła moja bliska koleżanka, a dzień po niej mój wujek. Wrzesień to kolejna strata- moje oczko w głowie też przeszło za tęczowy mostek. Umarł mój piesek. We wrześniu również zdiagnozowali raka nerki u mojego dziadka co było ogromnym szokiem dla mojej rodziny. Końcówka września, czyli pakowanie gratów do Warszawy. Kilka dni minęło, a ja zaraziłam się covidem od moich wspaniałych współlokatorek, których serdecznie nie pozdrawiam ponieważ takich nieodpowiedzialnych brudasów w życiu nie spotkałam. Cały październik spędziłam w moim klaustrofobicznym pokoju ucząc się na zajęcia i śpiąc. Przy okazji w czasie wolnym płakałam i nabierałam na masie zajadając smutki mimo tego, że nie czułam ani zapachu, ani smaku. W łazience spadł sufit, a właściciel mieszkania miał w dupie jakąkolwiek większą pomoc. Z łazienki nie dało się korzystać więc biegałam do kuzyna na piętro, aby móc przynajmniej jakoś się umyć. Koniec kwarantanny, policja przestała odwiedzać moje mieszkanie, a ja skończyłam 21 lat. Chyba najbardziej bolesny i zarazem szczęśliwy dzień zeszłego roku. Równo o 8 rano obudził mnie telefon od dziadka, który był już tak wykończony chorobą, że nie potrafił mówić. Wydaje mi się, że chciał życzenia, ale nie dał rady, a pielęgniarka rozłączyła nas po trzech minutach. Potem dziadek zapadł w śpiączkę, leżał tak dwa dni w szpitalu, a potem wyłączyły mu się wszystkie funkcje życiowe i odszedł. W międzyczasie wróciłam do Katowic, bo depresja spowodowana wszystkimi tymi sytuacjami nie pozwalała mi na normalne funkcjonowanie. Po pogrzebie właściwie odcięłam się od czegokolwiek co faktycznie sprawiało mi przyjemność i skupiłam się na zaliczeniach. Nie spotykałam się z nikim, siedziałam w pokoju (a raczej leżałam w łóżku) i w ramach odreagowania tego całego gówna wydawałam pieniądze jak głupia. Grudzień i święta zniszczyły mnie do tego stopnia, że nie było już mowy o normalnym śnie, ale teraz jest minimalnie lepiej. Luty. Sesja. Robi się później ciemno, a ja znajduję w sobie siłę na trochę więcej pracy. Mam jeszcze dwóch nowych mieszkańców mojego rodzinnego domku. Złote pieski!! 2,5 rocznego Hugo i małego szczeniaczka oraz córkę Hugosława- Zosię. Dają mi bardzo dużo ciepła i zabierają przykre myśli.

2021 musi być po prostu lepszy. Niby wyznaczyłam jakieś cele do spełnienia, ale chyba wolę nie sugerować się nimi i starać się żyć z wolną głową aby nie wyrzucać sobie później niespełnionych obietnic od siebie dla siebie. Chcę być tylko abym była zdrowa, tak samo moi bliscy. No i miło by było, gdyby wróciła do mnie chociaż odrobina szczęścia.


W temacie mojego życia...byłoby na tyle. Natomiast lalki...

Lalek jest całkiem sporo. Trochę inne niż planowałam, ale jest ich również trochę więcej niż planowałam. Nie pamiętam już stanu na lipiec oraz modeli, które miałam w tamtym czasie (co w sumie jest trochę przykre bo w pewnym momencie patrzyłam bardziej na ilość niż na jakość), aczkolwiek w tym momencie jestem praktycznie spełniona. Od lipca nazbierało się też trochę Sylvanianów, które teraz zamieszkują moją witrynę... A prócz nich oczywiście lalki. Pullip Miku Lol (Nao), Kirsche (Blair), Romantic Alice Blue (Luna), Classical White Rabbit (Kiara), Tiphona (Mina), Kuromi (Sunmi) oraz custom (Amika), Taeyang Natsume, który został customem Natsume (Ryo), Dal Kaname Madoka (Pai), Cinnamoroll (Lucy), Ciel (Ciel) no i jeszcze Blythe z Aliexpress (Matylda/Paskuda). W drodze mam jeszcze jedną lalkę- Pullip My Melody (2020), w planach kupno Dollfie Miku, a w tym miesiącu zamawiam Pullip Merori wraz z moją przyjaciółką, Julią (królową lisów z całego świata). W tym momencie posta chciałabym jeszcze prócz Julci mocno przytulić Martę (Kyuo) i Paulinę (Paula-Chan) za bycie absolutnie super i za ogrom wsparcia z Waszej strony. Kocham Was wszystkie, baby moje słodkie!!!!


Czas na jakieś zdjęcia. Mam nadzieję, że z każdym nowym postem widzicie chociaż minimalne postępy.












No to co? Klasycznie- do następnego! :)

niedziela, 26 lipca 2020

Lawina zaległości

Cześć i czołem!!
Kwarantanna całą parą! Od marca siedzę w domu, wyprowadziłam się z Gdyni i zmieniłam uczelnię. Od przyszłego semestru będę mieszkała w Warszawie i nawet nie wiecie jak cholernie mnie to cieszy! Całkiem dużo zmieniło się w moim życiu przez ten cały lockdown. Ale to dobrze, zmiany są dobre. Żeby nie było! Nie wypaliłam się lalkowo! Zrobiłam trochę zdjęć, przybyło do mnie trochę lalek, a trochę lalek uciekło.
Sesja zdana w pierwszym terminie na całkiem dobre oceny. Kosztowało mnie to niestety bardzo dużo zdrowia i stresu, ale czego nie robi się dla trzech miesięcy wolnego. Jestem już na trzecim roku prawa, nadal nie umiem w to uwierzyć! Bloga zaczęłam prowadzić jeszcze w szkole podstawowej, wpisy niestety skasowałam i tak naprawdę dopiero od 2 klasy gimnazjum możecie śledzić moje internetowe poczynania, ale jejku! Jestem pod wrażeniem, że mimo tak długiego czasu nie zrezygnowałam z dokumentowania mojego życia zarówno prywatnego jak i progresu w temacie zdjęć, czy lalek.

Ostatnio znowu męczy mnie bezsenność. To cholerstwo jest moją zmorą, niestety nie potrafię sobie z tym poradzić, a leki na mnie nie działają. Codziennie zasypiam po czwartej nad ranem, ale dzisiaj nastąpił jakiś przełom. Udało mi się zasnąć około trzeciej. Nie zmienia to faktu, że przez te całą sytuację w trakcie dnia jestem zmęczona i nie mam na nic siły, ale liczę na poprawę. W końcu musi być lepiej.
Z ciekawych faktów ostatnich dni- zaczęłam wychodzić z domu trochę częściej niż wcześniej. Niezbyt przekonują mnie jakieś szalone zgromadzenia ludzi, którzy nie mają zamiaru ubrać maski, czy utrzymać dystansu, bo dzięki tej bezmyślności będziemy siedzieć w zamknięciu do usranej śmierci. Mimo wszystko- chciałabym aby życie wróciło do normalności. Abym nie musiałam martwić się wyjściem na kawę, czy do parku. Bardzo tęsknię za moimi znajomymi, za normalnym trybem nauczania- na żywo!!! To zamknięcie wzbudza we mnie mieszane uczucia, bo z jednej strony dobrze jest się zdystansować i zrobić trochę rzeczy po prostu dla siebie, a z drugiej niestety nie mam choćby motywacji aby przebrać się z piżamy w codzienne ubrania i chociażby wyjść do lasu na spacer. Takie żadne to życie w trakcie pandemii, ale czego można było się spodziewać? Wegetujemy, ale dzięki temu doceniamy małe rzeczy, które wcześniej były dla nas normalne i niezbyt nadzwyczajne.

Wyprowadziłam się z Gdyni. Łał. W końcu uciekłam z pomorza. Przez całą kwarantannę siedziałam w Katowicach, ale koniec końców musiałam pojechać do mojego starego mieszkania zabrać rzeczy i oddać klucze właścicielce. Bardzo cieszę się, że wszystkie moje manele są w końcu w moim pokoju. Nawet jeśli jest zdecydowanie za mały na taką ilość rzeczy- dobrze, że wszystko jest już na swoim miejscu.
Moje książki, płyty, ubrania, kosmetyki, LALKI.
Lalki. Właśnie. Moja kolekcja znowu uległa zmianom, o których zaraz Wam opowiem.

Zacznijmy od początku, bo nie wiem czy kiedykolwiek rozpisałam Wam kogo mam/miałam w mojej kolekcji.
Lalki, które znajdują sie w mojej kolekcji:

Pullip Custom AMIKA
Pullip Kirsche BLAIR
Pullip Hatsune Miku LOL ver. NAO
Pullip Romantic Alice LUNA
Pullip Classical White Rabbit LEAH
Pullip Dhalia Cinderella KERO
Pullip Nina NINA
Pullip Lunatic Queen SAVANNAH
Dal Kaname Madoka PAI
Dal Cinnamoroll LUCY
Dal Magical Pink Chan MIMI

Lalki, które kiedyś miałam w mojej kolekcji:

Dal Ciel SASHA
Dal Maretti FLO
Dal DeLorean KIWI
Byul Paradis DALIA
Pullip Kirsche BLAIR
Pullip Romantic Alice LUNA
Pullip Megurine Luka MEGUMI
Pullip Aquel BUNNY
Pullip Gretel MORI
Pullip Grell MEI
Pullip Laura SALEM
Pullip My Melody CLEMENTINE
Pullip Cinciallegra LAURA

I szczerze powiem Wam, że... kurde. Całkiem ich sporo. Gdybym nie sprzedała/wymieniła się lalkami to byłoby ich 24 (gdzie ja bym je w ogóle dała??), a tak to moja witrynka ugina się przy 11.
Niektórych nawet nie widzieliście, bo tak szybko się ich pozbyłam, ale zaraz to nadrobimy. Może nie we wszystkich przypadkach, ale przynajmniej w kilku. 

Drodzy państwo.. przed Wami lawina zdjęć z ostatnich kilku miesięcy lalek moich i nie tylko!




















No i na końcu Sylvaniany, czyli moja nowa miłość. 
To chyba tyle na ten moment. Mam nadzieję, że post Wam się spodobał i do następnego! :)

wtorek, 14 kwietnia 2020

Kwarantanna i plucie jadem

Hejka! Jak zawsze- witam Was po kolejnej długiej przerwie.


Moje znikanie z bloga to już nic nowego, po prostu nie miałam czasu i ochoty, weny i pomysłów, bla bla bla.
Powiedzcie mi, jak tam u Was? Ja przez tego wirusa nie mam absolutnie pojęcia w co włożyć ręce. Wszystko mi się miesza. Dosłownie gdyby nie wykłady online to gubiłabym się w dniach tygodnia.
Generalnie jestem przerażona tym co się dzieje. Chciałabym, aby ten beznadziejny czas już się skończył, bo ostatnio byłam tak przytłoczona wszystkim kiedy prawie wyleciałam z uczelni.. Ale to już temat na wieczorne rozmowy przy winku. Wróciły mi znowu stany lękowe, nie mam za bardzo pojęcia jak sobie z tym poradzić, ale co 10 dni mam spotkania z terapeutą (w tym przypadku wizyty odbywają się przez Skype, bo na czas kwarantanny wróciłam do Katowic, a przecież i tak nie wolno wychodzić z domu) które trochę pomagają mi się ogarnąć.
Brakuje mi kontaktu z ludźmi, brakuje mi wychodzenia z domu, smaku ulubionej kawy, powiewu wiatru, nawet ćwiczeń na siłowni. Wszystko poskładało się jak kostki domina i moje zakłopotanie całą sytuacją związaną z izolacją, zgonami ludzi na całym świecie, cyrkiem który odbywa się w Polsce powoli zjada mnie od środka.
Tak, lalkowy blog jak zawsze musi zawierać moje życiowe przemyślenia, ale lalki to tylko cząstka mnie. Jestem dosyć emocjonalną osobą, wszystko przeżywam sto razy bardziej niż standardowy Kowalski, a stres który buzuje i dosłownie wylewa się ze mnie przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu. Wiecie, od tygodnia próbuję posprzątać pokój. Taka zwyczajna czynność. Nic specjalnie trudnego do zrobienia, ale jakoś nie potrafię zebrać się do dokończenia czegokolwiek co już zaczęłam. Zamówiłam sobie chyba z 10 mang do czytania, bo wróciła mi ochota na powrót do "korzeni". Zamówiłam także akwarele i przybory do malowania. Chciałabym przez ten czas trochę się rozwinąć, zrobić w końcu coś dla siebie. Nie, mamo, leżenie i prokrastynacja to nie są "rzeczy dla mnie". To odreagowanie wszystkiego co dzieje się w mojej głowie. Boję się iść spać bo mam wrażenie, że nie obudzę się rano. Wcześniej zarywałam całe noce bo nie czułam potrzeby aby pójść się położyć i spróbować zasnąć. Takie postępowanie sprawiło, że późnej zasypiałam w ciągu dnia, a później w nocy miałam paraliże senne. Najgorsze uczucie na całym świecie, chyba nawet gorsze od kołatającego serca.




Może już skończę marudzenie, po co psuć sobie aż tak bardzo humor. Wróćmy więc do tematu bloga.
W czasie kwarantanny zamówiłam trzy lalki. Pullip Lunatic Queen, Pullip Ninę i Pullip Cinciallegre. Chyba już zauważyliście, że ja tak kupuję i kupuję te lalki i tak szybko jak je kupuję- tak szybko je sprzedaję. Mam jednak nadzieję, że tym razem nie pozbędę się żadnej z nich... Niestety przez obecną sytuację poczta w Japonii została zamknięta, a poczta Polska nie przyjmuje zagranicznych paczek także jeszcze trochę sobie poczekam. Jednak w tym wszystkim można znaleźć mały plus- Cinciallegra już do mnie przyszła, ponieważ kupiłam ją od mojej znajomej z Polski. Chociaż tyle.




Zdjęcia zrobiłam tylko dwóm lalkom. Amice i Lunie. Wyszłam do ogrodu, uchwyciłam ostatnie promienie słońca, dzisiaj padał śnieg. Ten post pisany jest już od tygodnia bo nie do końca miałam motywację aby go skończyć. Przez ten czas zrobiłam trochę zdjęć, obejrzałam kilka filmów, nic specjalnego. Były święta. Jakieś takie puste. W 5 rocznicę śmierci mojej babci. Dziadek został w swoim domu, bo bał się przebywać z moim tatą w jednym pomieszczeniu. Tata.. pracuje w szpitalu. Nie wiem jak to wszystko się skończy. Po prostu martwię się tym pierdolonym wirusem.




Eh, przepraszam. Nie tak miało wyglądać moje wpadanie na bloga po tak długim czasie. Kiedyś pisanie sprawiało mi cholerną przyjemność, potem czułam, że to głupi obowiązek bo wiem, że kiedyś ktoś jeszcze czytał moje wypociny. Znowu wszystko w moim życiu wywróciło się do góry nogami, przeżyłam głupie złamanie serca i odechciało mi się funkcjonowania jak normalny człowiek. Wszystko co chciałam od siebie dać przelewałam na twittera, do którego okazało się, że moja dawna sympatia miała dostęp. Ale chyba dobrze, że już nie jesteśmy ze sobą blisko i ta cała toksyczna relacja zakończyła się. Szkoda tylko, że z tak potężnym pierdolnięciem bo teraz znowu chodzę na terapię. Chciałabym poskładać się na nowo, aby znowu poczuć, że żyję.




Serio, czy zawsze musi być tak, że osoby które dają od siebie TAK CHOLERNIE DUŻO muszą cierpieć najbardziej? Mam serdecznie dosyć traktowania mnie przez całe życie jako nawet nie plan B, ale chyba już Z. Zawsze muszę mieć poczucie, że jestem niewystarczająca, a moje perypetie miłosne kończą się nawrotami głupich, absolutnie niezdrowych zwyczajów z których później nie potrafię wyjść. Ostatnio zastanawiałam się w czym tak naprawdę leży problem. Czy to moja wina? Że jestem tak cholernie uległa jak chodzi o jakieś, nie wiem, sprawy miłosne? Zawsze chcę jak najlepiej, troszczę się o każdego, potrafię zgodzić się na rzeczy na które uwierzcie mi, nie mam ochoty, a i tak prędzej czy później zostaję odstawiona na bok. Życie jest tak niesamowicie piękne, a ja marnuję ostatni moich sił na kogoś kto woli spotykać się z byłą dziewczyną za moimi plecami. I znając go pewnie nadal szpera w moich mediach społecznościowych, pewnie ma moje nowe konto na twitterze, pewnie przeczyta ten wpis i będzie czuł się dumny jak paw. Bo tak mnie skrzywdził. W takim razie, jeśli oczywiście mam rację, chciałabym poprosić aby serdecznie się pierdolił. Przestał stalkować ludzi i zajął się swoim życiem. Smutnym, nudnym, bez żadnego smaku.
Łał, trochę mi ulżyło. Kiedy mogę "wykrzyczeć" w miejscu do którego faktycznie ludzie mają dostęp co myślę, co czuję. Bo czuję się źle. Depresja jest straszna, złamane serce jest straszne, toksyczne relacje są straszne. Nic mi się nie podoba, na nic nie mam ochoty, a teraz po rozmowie z moją mamą, po wylaniu żalu na bloga chyba będzie lepiej. Czuję, że to mały początek czegoś w miarę dobrego, a jeśli nie dobrego to chociaż lepszego, od poprzedniego.
Liczę na to, że wszystko się ułoży. Że nie będę czuła spięcia przechodząc obok miejsc do których chodziliśmy razem, słuchając muzyki która kojarzyła mi się z nim, śpiąc w moim łóżku w którym leżeliśmy razem. Zrobiłam przemeblowanie, dwa razy, aby cokolwiek zmienić w pokoju w którym siedzieliśmy RAZEM. Głupie słowo. Razem. Niby razem, a jednak osobno. Co z tego, że siedzieliśmy razem, skoro myślami był w innym miejscu.
Ale może mi naskoczyć. Bo nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Moja przestrzeń osobista została naruszona, moje dobre samopoczucie zostało zniszczone. Nie istnieje. Nie czułam się po tym wszystkim bezpiecznie, a tak być nie może.
Walczcie o siebie proszę i nie dajcie się doprowadzić do takiego stanu w jakim ja byłam (i może jeszcze trochę jestem?).
Pamiętajcie proszę, że to tylko mój wewnętrzny kryzys. Moje przemyślenia. Wiem, że inni mają gorzej, nie uważam, że to co odczuwam jest końcem świata. Z wszystkiego można wyjść.
A teraz.. jeszcze kilka słów ode mnie na koniec posta, który już i tak przebił tego o tym co działo się przez czas kiedy rzuciłam lalki w kąt...
Trzymajcie się mocno, bądźcie silni i nie wychodźcie z domu. Przynajmniej teraz, kiedy na świecie dzieje się taka tragedia. Kocham Was wszystkich mocno i..
Do następnego!
Wasza,                                 
Chinatsu.

niedziela, 20 października 2019

Mały update!!!

Hejka!!
Dzisiaj przychodzę do Was z bardzo krótkim postem- chciałabym Wam pokazać moją kolekcję lalek, bo w sumie trochę się pozmieniało od ostatniego posta, haha.

No to zaczynamy!

Moją pierwszą lalką, którą dostałam w 2012 roku jest Amika, czyli custom Pullip Hatsune Miku Lol. Jest baaardzo mocno po przejściach, ale mimo wszystko kocham ją najbardziej z całej mojej kolekcji


Udało mi się również w 2018 kupić jeszcze raz ten sam model Miku. U mnie nazywa się Nao.



W 2012 roku dostałam również Dal Kaname Madoke, którą nazwałam Pai


W 2013 roku do mojej kolekcji dołączyła Pullip Romantic Alice Blue, którą sprzedałam w tym samym roku, ale na początku 2019 wróciła do mojej kolekcji. Ma na imię Luna.


Pullip Kirsche, czyli Blair. W 2014 roku pierwszy raz ją kupiłam, później w 2015 sprzedałam i po raz kolejny, w 2018 roku wróciła do mojej lalkowej gromadki. 

Lucy, czyli Dal Cinnamoroll trafiła się u mnie zupełnie przypadkiem po maturze w 2018 roku.


Następną lalką, która stoi na mojej półce jest Pullip Classical Rabbit, czyli Sana. W tym roku trafiła do mnie od Moniacz.


I najnowszy nabytek w mojej kolekcji- Dal DeLorean, czyli Kiwi. 



W międzyczasie miałam jeszcze Dal Ciel, Dal Maretti, Byul Paradis, Pullip Luke Megurine, Pullip Gretel, Pullip Aquel i Pullip Grell. Aktualnie jest jeszcze jedna lalka na którą czekam.
.
.
.
.
Pullip Laura!!!


Możliwe, że za jakiś czas skoczę na jakieś zdjęcia, bo w sumie trochę czasu minęło od kiedy ostatnio ruszałam aparat. 
Trzymajcie się mocno i do następnego,
Hej!!!!