sobota, 27 października 2018

Studia, nowe początki i rozstania

Chryste panie.. Czy ja zawsze muszę witać się przeprosinami i wytłumaczeniem dlaczego znowu nie pisałam?
Jak niektórzy wiedzą nie zdałam matury z matematyki, ale na szczęście tylko w pierwszym terminie. Całe wakacje walczyłam o to, aby w sierpniu napisać poprawkę i 11 września z dumnie podniesioną głową odetchnąć z ulgą i powiedzieć- to już przeszłość.
Skoro matura zdana, to co teraz? Długo cierpiałam w szkole przez biologię i chemię, czyli przedmioty moich koszmarów. Rodzice zmuszali mnie do rozszerzeń abym na sam koniec mogła pójść na medycynę. Całe szczęście nie jestem dobra w ścisłych tematach, więc nie było możliwości, abym kiedykolwiek napisała jakikolwiek egzamin w tematyce medycznej na pozytywną notę. Ciężka rozmowa z nauczycielką w szkole, ponieważ musiałam chodzić od września jako wolny słuchacz codziennie na 7 godzin na zajęcia i sprawa rozwiązana. Rezygnujemy. 
Nie będę już chodziła na korepetycje,
Nie będę już musiała zmuszać się do robienia rzeczy które generalnie sprawiają mi trud i przykrość.
Wywalczyłam swoją opcję. Inne studia. Moi rodzice, których kocham całym moim sercem zrozumieli, że są inne opcje na przyszłość niż bycie lekarzem. Lepiej późno, niż wcale!
Generalnie wywiało mnie nad morze. Jestem na pierwszym roku prawa w jednej z Gdyńskich uczelni. Nie wyobrażacie sobie jak odpoczęłam psychicznie... Jaką przyjemnością jest chodzić na wykłady, które są po prostu ciekawe i aż chętnie rano wstaję żeby później wrócić do mojego (własnego!) mieszkania i przeanalizować wykłady. Oczywiście, teraz pięknie ubieram to w słowa, ale głównym zamysłem tych przemyśleń jest to, abyście walczyli o swoje i nie ulegali rodzicom, bo później z wielkiej rozpaczy możecie popaść w wielką depresję. Całe szczęście to drugie już za mną. Teraz jedynie doskwiera mi samotność, ponieważ jak to tak w tydzień zmienić swoje życie o 180*? Wyprowadzić się ze śląska na pomorze i zacząć uczyć się czegoś, o czym nigdy się nie marzyło?
Nie jestem zła na samotność, czasem każdy potrzebuje posiedzieć w ciszy, porozmyślać, obejrzeć jakiś film, albo po prostu się przespać. Zostawiłam wszystko i wszystkich za sobą i sama popędziłam drogą do spełniania się w swoim życiu. Zupełny przypadek, a najprawdopodobniej jedna z najbardziej istotnych decyzji w moim życiu. 
Wizualnie też trochę rzeczy się pozmieniało. Przefarbowałam włosy, obcięłam grzywkę i coraz rzadziej się maluję. Moje włosy mieszają się z rudym, czerwonym i różowym w zależności od tego jak szybko wypłucze mi się farba. Zmiany są potrzebne, szczególnie, kiedy macie ciężką sytuację i czujecie, że nic nie jest tak, jak być powinno.
Taki mały update z mojego prywatnego życia. 
Autentycznie cieszę się, że to tutaj napisałam... Przecież ten blog to skarbnica moich myśli od 2011 roku z przerwami i kasowaniem postów.
Co do zmian, bo przecież nie tylko w życiu się pozmieniało, a w lalkach też- czy mówiłam Wam już że przywitałam dwie lalki? Dal Cinnamoroll i Byul Paradis? Szczerze mówiąc nie pamiętam, ale i tak się pochwalę. Lucy, czyli mój mały Cynamonek jest aktualnie moją ulubioną lalką. Jest już całkowicie gotowa, bo dorwałam dla niej obitsu oraz dostała ślicznego platynowego, krótkiego wiga oraz oczka, które zrobiła Kamila. Dawno temu upatrzyłam sobie ten model, ale był raczej... Niemożliwy do dostania. Na jednej z facebookowych grup pewna pani wystawiła ją za około.. 200zł? C H O R A cena. Znaczy się- dla mnie jak najbardziej dogodna, ponieważ dzięki temu zdobyłam model, który jest najsłodszym ze wszystkich Dali jakie zostały wydane, a uwierzcie- widziałam ich naprawdę dużo. Następnie Dalia, czyli moja Byul Paradis, którą odkupiłam od Kamili na razie nie zmieniła w sobie zbyt dużo. Nadal czeka na docelowego wiga i obitsu, ale waham się między zamówieniem dla niej obitsu 24, czy 22.. Od czasu wydania nowych ciałek i posta u Aleks nie wyobrażam sobie kontynuowania kupowania obitsu 21, czy 23. Serdecznie zapraszam na jej bloga ponieważ możecie tam zobaczyć naprawdę dużo fajnych rzeczy (no i oczywiście podziwiać nowe ciałka)!!
Studia już były, nowe początki również, więc czas na rozstania.
Jeśli śledzicie moją działalność w internecie na grupach lalkowych, to pewnie zdążyliście się już dowiedzieć o fakcie, że sprzedałam moją Dal Maretti. Całe szczęście lalka trafi do dobrej właścicielki, a dokładniej do Ayi Aidy, która zachwyca swoimi pociechami i tworami na maszynie. Serdecznie zapraszam również do jej sklepiku na etsy, bo możecie przygarnąć naprawdę fenomenalne ubranka dla swoich lalek. :)
Od czasu przeprowadzki nie mam gdzie robić zdjęć, więc jedyne miejsca blisko mojego mieszkania to rury przy osiedlowym śmietniku, plaża oddalona ode mnie kwadrans z buta, albo balkon i zniszczone bloki. Nie gniewajcie się więc, że ta masa zdjęć, która zaraz do Was trafi jest zupełnie nietematyczna, nie trzyma się kupy i jest generalnie byle jaka.. Pewnie znajdą się tam jeszcze jakieś stare zdjęcia z wakacji, ale nie wiem gdzie mogłabym się nimi podzielić. 
Dziękuję za przeczytanie, a teraz zapraszam na lalkowy misz-masz!














Do następnego!