sobota, 29 listopada 2025

Myślałam, że to już koniec.

No cześć wszystkim! It's been a while... Zawsze wpadam tutaj raz do roku, aby napisać jakiś update życiowy, ale w tym przypadku walczyłam o dostęp do bloga bo... zapomniałam danych. Tyle lat wspomnień do kosza? Nuh-uh. Za bardzo nostalgicznie podchodzę do tej platformy i jak matka lwica odzyskałam mojego cukierkowego bloga.
Pewnie każdy z Was zastanawia się co u mnie?? To chyba najlepszy rok mojego życia. Po fali beznadziejnych wydarzeń mogę w końcu odetchnąć z ulgą. Wiecie, że skończyłam studia? Jestem magistrem prawa. W życiu bym nie pomyślała, że uda mi się skończyć tak trudny kierunek, natomiast za 3,5 roku będę jeszcze dodatkowo magistrem psychologii. Właśnie teraz powinnam siedzieć nad materiałami do jutrzejszego kolokwium, ale zamiast tego piszę posta. Czeka mnie całkiem sporo różności związanych z biologią.. Jak ktoś mnie długo zna to pewnie pamięta, że musiałam siedzieć przez 3 lata w liceum z książkami z rozszerzenia, no i właśnie dlatego nie chciałam być lekarzem. Po co mi to wszystko haha, sama robię sobie problemy. Od dłuższego czasu mieszkam znowu na stałe na Śląsku, który może nie jest najbardziej rozwiniętą algomeracją na świecie, ale przez ilość zieleni i atrakcji kulturowych jest dla mnie jak najbardziej wystarczający. Uwielbiam nasze parki, kawiarnie, gościnność, architekturę, faktycznie jest to MOJE miejsce. Nie zmienia to też faktu, że uwielbiam podróżować i zwiedzać nowe miejsca, a w tym roku miałam całkiem sporo wyjazdów począwszy od Stanów Zjednoczonych (byłam w aż 6 stanach! Nowy Jork, New Jersey, Kalifornia, Nevada, Arizona i Utah!!), później poleciałam z rodzicami do Grecji na wakacje, następnie wybrałam się na tygodniowego tripa do Londynu (gdzie udało mi się zobaczyć Lane Del Rey, Addison Rae, Clairo i Sabrine Carpenter), spontanicznie pojechałam do Wiednia razem z moim przyjacielem, później Turcja, potem Berlin i kolejny koncert, znowu Berlin i koncert Lady Gagi w moje urodziny i... za niecałe dwa tygodnie ostatni już raz w tym roku gdzieś jadę i jest to znowu Berlin (ale nie mogę odpuścić koncertu Radiohead!!). Kocham podróże, a szczególnie te, które przynoszą mi sporo muzycznych doznań.
W tym roku miałam też możliwość zadbania trochę mocniej o moje zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. Na razie udało mi się zrzucić 15kg, ale dalej walczę i jeszcze 40 przede mną. Najgorzej jest zrobić ten pierwszy krok i pójść do lekarza po pomoc. Niestety depresja (i jak się również później w tym roku okazało; autyzm) nie jest łaskawa i przez całe moje 26 letnie życie, moim sposobem na radzenie sobie z trudnymi emocjami było zajadanie ich. Udało mi się też zrobić w końcu przeszczep włosów, w sumie to całkiem niedawno bo 5 dni temu. Mam wygolony cały tył głowy, a na koronie przeszczepiono mi 1900 graftów. Wizja bujnej fryzury jest ekscytująca, natomiast teraz czuję raczej smutek bo najgorszy scenariusz związany z moim problemem łysienia właśnie się spełnił. Fryzura na "chłopca" jest coraz bliżej, ponieważ jak już odrosną mi włosy na potylicy- będę musiała obciąć wszystko na prosto i krótko. Co prawda zabrało mi to jedyną rzecz, która jakkolwiek zbliżała mnie do w miarę normalnego wyglądu, ale muszę to jakoś przejść i nie zamykać się znowu w domu, jak to wcześniej miałam w zwyczaju.
Pierwszy raz od bardzo, ale to naprawdę BARDZO dawna jestem w stanie powiedzieć, że kocham życie i się nim cieszę. Mimo różnych przeciwności losu cały czas staram się patrzeć na to jak piękna może być przyszłość i nie mam poczucia, że z każdym dniem jest coraz gorzej. Niech tylko odrosną mi włosy, a naprawdę wszystko będzie już dobrze. Zagłębiając się jeszcze w dość intymną "prywate"- na początku roku zerwałam z moim byłym już chłopakiem. To była bardzo dobra decyzja, ponieważ gdyby nie to zerwanie pewnie dalej siedziałabym zamknięta w domu i przepuszczałabym każdą okazję na zrobienie dla siebie czegokolwiek. Pamiętam, że zawsze niesamowicie dążyłam do posiadania w swoim życiu kogoś, kto będzie mi bliski na tyle, że mogłabym powiedzieć, że go kocham, ale jeśli miałabym na to spojrzeć teraz z perspektywy czasu, to chyba najbardziej na całym świecie potrzebowałam akceptacji i poświęcenia mi uwagi. Oczywiście nie wychodzę z założenia, że przez całe życie będę teraz sama, ale przyjaźń i wsparcie ze strony bliskich jest ważniejsze, aniżeli płytkie relacje pseudo-romantyczne, które hamują człowieka w zdrowym funkcjonowaniu. Lalkarstwo to moja ogromna pasja już od 14 lat. W moim życiu miałam już conajmniej ze 100 różnych lalek, ale finalnie w mojej aktualnej kolekcji znajduje się 36 lalek, z czego dwie z nich wystawiłam na sprzedaż i czekam, aż dam im nowy dom. Wiele ludzi mówiło mi, że jest to skrajnie nieodpowiedzialne, aby wszystkie pieniądze przeznaczać na plastikowe lalki, ale to ile komfortu daje mi robienie im zdjęć jest nie do opisania. W tym roku skupiłam się na Pullipach, które są ręcznie malowane, rzeźbione, drastycznie zmodyfikowane. Na ten moment w mojej kolekcji znajduje się 7 customów, z czego Amika cały czas czeka na ratunek (ale spokojnie, jestem już umówiona na naprawienie jej pyszczka). Prócz lalek zbieram też od dobrych 5 lat płyty winylowe i jak to na prawdziwego autystyka przystało, w mojej kolekcji mam już ponad 500 płyt. Jedną z rzeczy, które bardzo pomogły mi w zaakceptowaniu mojego oddania się oraz fiksacji na punkcie konkretnych zainteresowań była diagnostyka mojej neuroróżnorodności, która niezdiagnozowana niesamowicie burzyła moje poczucie własnej wartości. Całe szczęście jestem istotą myślącą i zaakceptowałam swoją inność, a na dodatek staram się z tego wynosić same pozytywy.
Nie ma nic złego w tym, że interesujesz się czymś niszowym. Nie ma nic złego w tym, że nie wpisujesz się w ramy powszechnie ustalonych "norm" społecznych. Każdy z nas jest inny i gdybyśmy mieli uznać cokolwiek za tą przysłowiową normę- większość z nas, którzy są traktowani za dziwaków byliby tymi "normalnymi". Embrace your inner weirdo & go through life with your head held high ♥ Na sam koniec wrzucę Wam kilka zdjęć lalkowych, które wykonałam w tym roku.
Życzę Wam spokojnych Świąt, udanego Sylwestra, rozsądnych postanowień noworocznych i... do następnego!

poniedziałek, 29 lipca 2024

A jednak jestem, hejka!!

Zawsze, kiedy mam doła, mam niesamowitą ochotę usunąć z internetu każdy ślad, który mógłby po mnie pozostać. Z drugiej strony, po co publikuję treści od tylu lat, skoro później chcę zniknąć? Nigdy nie rozumiałam mojego sposobu myślenia, cały czas sobie zaprzeczam. Ostatnio opublikowałam tutaj posta, w którym tłumaczyłam, że uciekam z blogspota, ale zostaję na instagramie, natomiast jakkolwiek mocno bym nie próbowała odejść od tego co było kiedyś- tradycyjna forma pisania postów, jeszcze dedykowana polskim lalkowym kolekcjonerom, zawsze była dla mnie czymś, co sprawiało mi najwięcej satysfakcji i radości. Zaakceptowanie przeszłości to ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony przecież byłam dzieckiem, miałam prawo popełniać błędy i pisać o abstrakcyjnie głupich rzeczach, a z drugiej strony... Nie ma drugiej strony. Bycie dzieckiem, czy nastolatkiem rządzi się swoimi prawami i wybaczam sobie te wszystkie głupotki, które kiedykolwiek znalazły się czy na moim blogu, czy w innych zakamarkach internetu. W końcu prowadzę tego bloga od 11 roku życia. Wracając do lalkowych tematów, bo jeśli jeszcze tutaj zaglądacie to pewnie właśnie dlatego, ostatnio przybyło do mnie sporo lalkowych panien, ale też kilka z nich pożegnało szklane ściany mojej witryny. Między innymi do mojej kolekcji dołączyła Pullip Seila Nocturne (Sora), Pullip Moer (Reina), Pullip Veverka (Hazel, dziękuję Jula ♥), czy od zawsze wymarzona- Pullip Tomoe Mami (Tori, dziękuję za głowę Ania!). Nie wiem kiedy nazbierało mi się tyle lalek, bo w tym momencie jest ich 26 (oczywiście mowa o Pullipach, w drodze jest jeszcze słodka Azonka Jill Jelly, a na szafce nad moim biurkiem od maja dumnie siedzi moja pierwsza Dollfie Dream Shin Sato). Lalka numer 27 pojawi się u mnie natomiast w październiku, a jest to Pullip Tiphona, którą mimo sprzedaży parę lat temu postanowiłam kupić po raz kolejny. Mam taki problem, że mimo ciągle zmieniającej się kolekcji BARDZO tęsknię za paroma modelami, które kiedyś w przeszłości postanowiłam pożegnać.
Tym oto sposobem na mojej wishliście znajduje się teraz między innymi Pullip Cinciallegra, Pullip Nina, czy pierwsza Pullip My Melody. Nie wyobrażacie sobie jak potwornie tęsknię za tymi lalkami i w momencie, gdy dorwę je w swoje ręce to przysięgam- nie puszczę!!! W końcu udało mi się postawić wszystkie dynie na obitsu, prawie każda ma już docelowe włosy (Ame, czyli Pullip Suigintou jeszcze na swój poczeka, ale to grubszy projekt...), czy oczy. Ładne ubranka, które kosztowały mnie krocie, czy dobre jakościowo buciki otulają gumowe cielska moich dziewczyn, a Amika (no sami wiecie która, moja pierwsza i najbardziej ukochana lalka ze wszystkich) ma zaklepane miejsce na makijaż. Pewnie zapytacie: znowu? Otóż tak. Trochę zaszalałam z ekspoatacją tej lalki i jest trochę... Brudna. Lekko zielona, lekko żółta. Potrzebuje glow-up'u. :") ~~~~~ A teraz jeszcze szybko wracając do prywaty przed spamem zdjęć- kończę studia. W końcu! Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo potrzebuję dostać dyplom i pożegnać się do końca życia z prawem. Może kiedyś przyda mi się ten papier, kto wie? Natomiast na ten moment celuję w inny kierunek i najpewniej przez najbliższe 3 lata będziecie musieli przeżywać ze mną narzekanie na kierunek moich marzeń, czyli psychologię. Bardzo chciałabym móc robić coś, co będzie sprawiało mi przyjemność, a jednocześnie będzie przynosić mi dobre zarobki, dlatego modlę się o znalezienie swojej drogi i zakończenie błądzenia w świecie dorosłych. W zeszłym roku wróciłam na Śląsk, mieszkam z rodzicami, mam fantastycznego chłopaka, wspierających przyjaciół, wróciłam kontaktem z ludźmi na których naprawdę mi zależy i jedyna rzecz, której brakuje mi do faktycznego spełnienia to znalezienie swojego kierunku w życiu... Przecież pracą dorywczą nie wyżywię rodziny. A teraz czas na zdjęcia. Nie ukrywam, że jestem zachwycona tym, jak teraz wyglądają moi plastikowi podopieczni. Nareszcie spełniam się estetycznie!
Trzymajcie się i... Do następnego! PS: Czy u Was blogger też robi fikołki przy pisaniu postów i pojawiają Wam się kody zamiast zdjęć? Niesamowita jest ta technologia... :")

poniedziałek, 3 czerwca 2024

przenosiny

 hej wszystkim, 

postanowiłam zarchiwizować stare posty i zaprosić Was na mój lalkowy profil na instagramie. możliwe, że kiedyś stare posty wrócą, natomiast po przeanalizowaniu treści, aby pójść w życiu do przodu uznałam, że to najlepsza decyzja na ten moment. 

mam tendencję do wracania do przeszłości, czytania starych wiadomości, wiekowych wpisów, które opublikowałam x lat temu... bardzo chciałabym się od tego odciąć i odciążyć swoją wystarczająco już zmartwioną głowę. :) nostalgia do tego co było kiedyś nie zawsze ma pozytywny wydźwięk.

jeśli jesteś moim starym czytelnikiem i sprawdzasz co u mnie- dziękuję, jest już lepiej. 

trzymajcie się ciepło i do napisania ♥





niedziela, 31 grudnia 2023

Szczęśliwego nowego roku!

 Pierwszy i ostatni w tym roku, ale nie chciałam Was zostawiać bez niczego.

Wszystkiego najwspanialszego, oby 2024 był lepszy.



poniedziałek, 5 grudnia 2022

Gromada stworów potworów

 Mam 23 lata, a sam blog powstał już ponad 10 lat temu. Czas ostro zapierdala. 

*muzyczka do wysrywu*

Sto lat mnie tutaj nie było, klasycznie brak weny/siły/inne wymówki. Chyba nikt tego też już nie czyta. W sumie- nie dziwię się. Sama ostatnimi czasy nie wchodziłam na blogspot, nie interesowałam się niczym innym prócz przeżyciem dnia. Zdążeniem przed deadlajnami. Przespaniem przynajmniej 5 godzin w nocy, aby na następny dzień mieć siłę na robotę.

Co się zmieniło? W sumie niewiele. Jestem na ostatnim roku studiów, w tym roku piszę magisterkę. Na jaki temat? Mobbing w korporacjach międzynarodowych. Pracuję w social mediach, prowadzę facebooka i instagrama firmy moich rodziców. Czasem robię sesje zdjęciowe. Dalej kolekcjonuję muzykę, płyty, autografy, ale też lalki. No mówię Wam, flaki z olejem, nic ciekawego. Chyba, że interesują Was zmiany w moich lalkowych zbierackich przygodach to mogę pochwalić się paroma cudami, które stanęły w mojej przepełnionej już witrynie. 

Amika- Pullip Miku Lol po customie

Luna- Pullip Romantic Alice Blue ver.

Blair- Pullip Kirsche 

Kiara- Pullip Classical Rabbit

Lavender- Pullip Alice Du Jardin Mint ver.

Nao- Pullip Miku Lol

Megumi- Pullip Megurine Luka

Ashley- Pullip Merori

Maisy- Pullip My Melody 2020 ver.

Sunmi- Pullip Kuromi

Imogen- Pullip Kiyomi

Thea- Pullip Evangeline

Shio- Pullip Banshee

Emma- Pullip Naomi

Wendy- Pullip Noan

Ryo- Taeyang Natsume (custom)

Lucy- Dal Cinnamoroll

Pai- Dal Kaname Madoka

Flo- Dal Maretti

Ciel- Dal Ciel

Ikari- Dal Angry

Masha- Byul Multinic Stefie

Matylda (dla przyjaciół Paskuda)- Blythe custom

Nie wszystkie załapały się na zdjęcie, ale to najnowsza fotka mojej witrynki...

Trochę ich dużo. Pare z nich jeszcze nie zostało pokazanych. Jeśli jesteście ciekawi co i jak- czasami wrzucam zdjęcia na mojego >>instagrama<< lalkowego na którym co prawda rzadko, ale czasem wrzucam zdjęcia moich plastików. :')

I co jeszcze. Strasznie dziwne jest bycie starą dupą. Dokładnie miesiąc temu skończyłam 23 lata, fatalny wiek. Muszę podejmować dorosłe decyzje, dbać o swoją dupę i starać się przy tym nie zwariować. Jeśli ktokolwiek powiedziałby mi 10 lat temu, że tak będzie wyglądało moje życie w tym momencie to chyba puknęłabym się w głowę i kazała przestać sobie ze mnie żartować. Ciężko jest, sporo obowiązków. Ale nigdy nie będzie już łatwiej, z tego powodu muszę cieszyć się ostatnimi chwilami wolności. 

Ale tak naprawdę to co rok narzekam na natłok zadań, które mam do wykonania. Znacie mnie nie od dziś. Nic się nie zmienia. Nadal jest tak samo, ale z racji działania takiej fantastycznej sprawy jak *czas* trzeba zapierdzielać. A może i zapierdalać. Śmiesznie jest, przysięgam, że jest śmiesznie.

Ale zadziwia mnie to, że jeszcze nie napisałam, że jest źle. Chyba tutaj jest spora różnica z poprzednim rokiem, bo nie jest źle. Jest nudno, ciężko, ale nie jest źle. Dobre podsumowanie 2022. W moim prywatnym życiu pozamykały się historie, które dawno już powinny mieć swój koniec. I za to właśnie jestem wdzięczna. Ukochany spokój. 

Może w tym jeszcze tutaj wrócę. Chciałabym napewno wrócić i wrzucić jakieś high quality zdjęcia dzieciorów. Tęsknię za lalkowaniem.


Do następnego~



czwartek, 18 listopada 2021

Spies

Nowy rok akademicki rozpoczął się przeprowadzką z Katowic do Warszawy. W zeszłym roku "mieszkałam" już w tym mieście, ale po wypadku ze spadającym sufitem, covidem i śmiercią dziadka wróciłam do domu rodzinnego po raz kolejny. Nic specjalnego nie zmieniło się w moim życiu od 2020 roku, może troszeczkę bardziej przyzwyczaiłam się do uczucia pustki i straty, aczkolwiek wiem jak niefortunnie może to zabrzmieć. Przecież nic nie mogło się zmienić i w tym roku straciłam znowu bliskie mi osoby.

Ostatnio skończyłam 22 lata, od października jestem na 4 roku studiów (nadal prawo, nothing new), mieszkam sama, bolą mnie plecy i mam wrażenie, że moje nastoletnie narzekanie na świat było na tyle lekkie, że powinnam być wdzięczna za każdy "gorszy" dzień w czasach gimnazjum, czy liceum. Bycie prawie dorosłą kobietą z takim emocjonalnym bagażem powinno być nielegalne. Nie umiem sobie nadal radzić z emocjami, kiedy nie biorę leków odczuwam zespół odstawienny, a noce dłużą się coraz bardziej ponieważ znów bardzo często nie potrafię zasnąć. Nic nowego. Depresja.

Od jakiegoś czasu zaczęłam też bardzo serdecznie analizować swoje znajomości i przyjaźnie, które na przestrzeni lat cholernie wpłynęły na moje aktualne samopoczucie. Odnoszę wrażenie, że ludzie którymi się otaczam szukają w większości korzyści z naszej relacji, a moja chęć bycia z kimś forever & ever zaburza racjonalne reagowanie na takie sytuacje. Strasznie mnie to boli, bo naprawdę niczego w życiu nie cenię sobie bardziej niż zdrowie, rodzina, przyjaciele i szczere, dobre intencje. Zbyt poważnie i emocjonalnie podchodzę do niektórych relacji. Stop, wróć. Zbyt poważnie i emocjonalnie podchodzę do WSZYSTKICH relacji, bo chciałabym odczuć w końcu komfort  prawdziwej stabilizacji. Tego brakuje mi najbardziej. 

Ale nie mogę też narzekać na brak bliskich, bo dzięki lalkowaniu poznałam wiele wspaniałych duszyczek, które swoją obecnością w moim życiu trzymają mnie w pionie, a stare miłości i przyjaźnie jeszcze nie zardzewiały, ale każda bliska mi osoba mieszka na tyle daleko, że ten paskudny dystans utrudnia mi regularny kontakt i nie pozwala na zdrowe myślenie. 

A co jeśli oni mnie nienawidzą? Może są przy mnie z litości?

Niestety bardzo cierpię nawet jak powinnam czuć się kochana i chciana. Powinnam mówić o tym głośno, ale ludzie szybko zrażają się do osób, które są niestabilne i mają problemy w głowie. Czuję lęk, strach i smutek. 

Wiem, macie to pewnie absolutnie i głęboko w dupie, bo ten blog stworzony został do dzielenia się zdjęciami lalek i szerzenia uśmiechów wokół całego naszego community, ale traktuję to miejsce jako swoją bezpieczną przystań w której raz na jakiś czas mogę wylać z siebie trochę żalu i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Nie myślcie też, że zostawię Was tylko z gonitwą moich myśli. Zrobiłam kilka zdjęć, które może Wam się spodobają, a może i nie. Chciałabym przedstawić Wam kilka moich nowych lalek, które siedzą zamknięte w szafie w moim mieszkaniu centralnie nad moim łóżkiem. Bardzo je kocham i żałuję, że nie mam możliwości (oczywiście przez metraż i rozkład mebli) na wystawienie ich w jakiejś pięknej szklanej gablocie. Może kiedyś.



Trzymajcie się ciepło, ściskam mocno i do następnego!

wtorek, 2 lutego 2021

Pogaduchy przy Aurorze

Cześć. To już rutyna, że nie jestem regularna w pisaniu, ale kiedy już coś tutaj dodam to od razu wiadomo, że ilość informacji która uzbiera się przez ten czas będzie conajmniej... zatrważająca. 

{}

Zeszły rok był kompletnym nieporozumieniem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek może być tak źle, ale 2020 zagwarantował mi niezły rollercoaster wszystkich najgorszych sytuacji, które mogą przytrafić się człowiekowi. Kolejne pogrzeby, straty, załamania, dodatkowo covid i horror w mieszkaniu- w łazience spadł sufit. Czy kogokolwiek interesują szczegóły? Jeśli tak- zapraszam do lektury.

Ostatni wpis pojawił się w lipcu, czyli w momencie kiedy piekło miało się dopiero zacząć. Lockdown spędziłam w swoim rodzinnym mieście, czyli w Katowicach. Wtedy też przeprowadziłam się tutaj znów na "stałe" zabierając resztki mojego dobytku z Gdyni. Zmieniłam uczelnię, znalazłam pokój w Warszawie i myślałam, że wszystko znowu zaczyna się układać, ale generalnie srogo się myliłam. Chwilę po powrocie z Gdyni musiałam uśpić mojego 20 letniego kotka. Pierwsza śmierć sierściucha w moim życiu. Nie sądziłam, że pożegnanie zwierzaka może być takie ciężkie, ale jakoś przetrawiłam to wydarzenie. Pewnie zastanawiacie się co dalej mogło pójść nie tak? Otóż w sierpniu umarła moja bliska koleżanka, a dzień po niej mój wujek. Wrzesień to kolejna strata- moje oczko w głowie też przeszło za tęczowy mostek. Umarł mój piesek. We wrześniu również zdiagnozowali raka nerki u mojego dziadka co było ogromnym szokiem dla mojej rodziny. Końcówka września, czyli pakowanie gratów do Warszawy. Kilka dni minęło, a ja zaraziłam się covidem od moich wspaniałych współlokatorek, których serdecznie nie pozdrawiam ponieważ takich nieodpowiedzialnych brudasów w życiu nie spotkałam. Cały październik spędziłam w moim klaustrofobicznym pokoju ucząc się na zajęcia i śpiąc. Przy okazji w czasie wolnym płakałam i nabierałam na masie zajadając smutki mimo tego, że nie czułam ani zapachu, ani smaku. W łazience spadł sufit, a właściciel mieszkania miał w dupie jakąkolwiek większą pomoc. Z łazienki nie dało się korzystać więc biegałam do kuzyna na piętro, aby móc przynajmniej jakoś się umyć. Koniec kwarantanny, policja przestała odwiedzać moje mieszkanie, a ja skończyłam 21 lat. Chyba najbardziej bolesny i zarazem szczęśliwy dzień zeszłego roku. Równo o 8 rano obudził mnie telefon od dziadka, który był już tak wykończony chorobą, że nie potrafił mówić. Wydaje mi się, że chciał życzenia, ale nie dał rady, a pielęgniarka rozłączyła nas po trzech minutach. Potem dziadek zapadł w śpiączkę, leżał tak dwa dni w szpitalu, a potem wyłączyły mu się wszystkie funkcje życiowe i odszedł. W międzyczasie wróciłam do Katowic, bo depresja spowodowana wszystkimi tymi sytuacjami nie pozwalała mi na normalne funkcjonowanie. Po pogrzebie właściwie odcięłam się od czegokolwiek co faktycznie sprawiało mi przyjemność i skupiłam się na zaliczeniach. Nie spotykałam się z nikim, siedziałam w pokoju (a raczej leżałam w łóżku) i w ramach odreagowania tego całego gówna wydawałam pieniądze jak głupia. Grudzień i święta zniszczyły mnie do tego stopnia, że nie było już mowy o normalnym śnie, ale teraz jest minimalnie lepiej. Luty. Sesja. Robi się później ciemno, a ja znajduję w sobie siłę na trochę więcej pracy. Mam jeszcze dwóch nowych mieszkańców mojego rodzinnego domku. Złote pieski!! 2,5 rocznego Hugo i małego szczeniaczka oraz córkę Hugosława- Zosię. Dają mi bardzo dużo ciepła i zabierają przykre myśli.

2021 musi być po prostu lepszy. Niby wyznaczyłam jakieś cele do spełnienia, ale chyba wolę nie sugerować się nimi i starać się żyć z wolną głową aby nie wyrzucać sobie później niespełnionych obietnic od siebie dla siebie. Chcę być tylko abym była zdrowa, tak samo moi bliscy. No i miło by było, gdyby wróciła do mnie chociaż odrobina szczęścia.


W temacie mojego życia...byłoby na tyle. Natomiast lalki...

Lalek jest całkiem sporo. Trochę inne niż planowałam, ale jest ich również trochę więcej niż planowałam. Nie pamiętam już stanu na lipiec oraz modeli, które miałam w tamtym czasie (co w sumie jest trochę przykre bo w pewnym momencie patrzyłam bardziej na ilość niż na jakość), aczkolwiek w tym momencie jestem praktycznie spełniona. Od lipca nazbierało się też trochę Sylvanianów, które teraz zamieszkują moją witrynę... A prócz nich oczywiście lalki. Pullip Miku Lol (Nao), Kirsche (Blair), Romantic Alice Blue (Luna), Classical White Rabbit (Kiara), Tiphona (Mina), Kuromi (Sunmi) oraz custom (Amika), Taeyang Natsume, który został customem Natsume (Ryo), Dal Kaname Madoka (Pai), Cinnamoroll (Lucy), Ciel (Ciel) no i jeszcze Blythe z Aliexpress (Matylda/Paskuda). W drodze mam jeszcze jedną lalkę- Pullip My Melody (2020), w planach kupno Dollfie Miku, a w tym miesiącu zamawiam Pullip Merori wraz z moją przyjaciółką, Julią (królową lisów z całego świata). W tym momencie posta chciałabym jeszcze prócz Julci mocno przytulić Martę (Kyuo) i Paulinę (Paula-Chan) za bycie absolutnie super i za ogrom wsparcia z Waszej strony. Kocham Was wszystkie, baby moje słodkie!!!!


Czas na jakieś zdjęcia. Mam nadzieję, że z każdym nowym postem widzicie chociaż minimalne postępy.












No to co? Klasycznie- do następnego! :)