piątek, 9 marca 2018

Nowinki, czyli kilka lat w pigułce

Hejka! Z tej strony Chi, trochę mnie tu nie było.🍒
Pewnie zastanawiacie się co sprawiło, że zrezygnowałam z lalek i pisania bloga, mimo, że sprawiało mi to zawsze mega frajdę? Jeśli jesteście ciekawi, weźcie kubek z ciepłą herbatą i coś do jedzenia, bo wydaje mi się, że ten post będzie trochę długi.
Zacznijmy od roku 2015, kiedy nastąpiła przerwa w moim regularnym zaglądaniu tutaj. W październiku 2014 roku dowiedziałam się o tym, że moja babcia, która była dla mnie jak druga mama, zachorowała na raka. Nie będę rozdrabniała się nad przebiegiem jej choroby, ponieważ jest to bardzo przykry dla mnie temat i również niekoniecznie przyjemny dla czytelnika. Babci zostało 7 miesięcy życia, więc każdy dzień chciałam spędzić blisko niej. Zaniedbałam jakiekolwiek obowiązki, a moje życie nabrało zajebiście szarych kolorów. Jeśli dobrze pamiętacie, przez całe życie tego bloga wspominałam o swoich problemach ze spadkiem nastroju, opowiadałam o braku chęci wychodzenia do ludzi i czasami podkreślałam ewentualne wyjście na zewnątrz. W skrócie- moja prawdopodobna depresja rozwinęła się wraz z chorobą babci. Kwiecień, dosłownie po Wielkanocy 2015 roku, babcia umiera, a ja przestaję wychodzić z domu. Całkowite załamanie, brak chęci do życia, zamykanie się w swoich czterech ścianach. Nie przepadałam za swoim gimnazjum. Ludzie z tamtego otoczenia byli dla mnie wyjątkowo nieżyczliwi i rozumiem, że sama nigdy nie byłam i nie będę ideałem człowieka, ale mogli chociaż zachować pozory, że zmartwiła ich moja nieobecność w szkole przez naprawdę długi czas. Uwaga- nikt nie zwrócił na to uwagi. Wróciłam do szkoły na egzaminy, z których (pamiętam to jak dzisiaj) pani z matematyki chciała mnie wyprowadzić, bo wyglądałam, jakbym miała zaraz sama zejść na miejscu. Egzaminy napisane, słabo, ale napisane. Po wakacjach dostałam się do jednego ze słabszych liceów w Katowicach. Mój sposób myślenia zmienił się o 180* razem z moim wyglądem wewnętrznym i zewnętrznym. Krótko mówiąc- stoczyłam się na samo dno społeczności. Aż mi wstyd, kiedy o tym myślę, ale moje samopoczucie mimo długiej terapii po kwietniowym szoku spadało coraz bardziej w dół. Miałam wsparcie znajomych ze szkoły, ale tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowali.Właściwie większość z nich można nazwać mianem fałszywych, ale nie mówcie im o tym, bo w grudniu zeszłego roku odblokowałam ich i pozwoliłam sobie odetchnąć. Liceum zaczęłam w lepszej formie, bo nikogo nie znałam. Od samego początku było mi trochę wstyd opowiadać o sobie w taki sam sposób w jaki przedstawiałam swoją osobę w gimnazjum. Nie opowiadałam nikomu o moim głównym hobby, czyli o Japonii i lalkach, zresztą już pod koniec gimnazjum sprzedałam Blair, aby kupić sobie jakieś basic ubrania i buty, co by nie pomyśleli, że wyglądam jakbym wyszła z jakiegoś konwentu. Po dwóch latach uznałam, że mam dość traktowania mnie jak dojną krowę i zmieniłam szkołę. Wakacje dały mi dużo siły, ale to poczucie błogości trwało tylko przez moment.
Aktualnie jestem w innej szkole, a moje samopoczucie pogarszało się z każdym dniem przebywania między ludźmi. Poszłam do lekarza, przepisał mi leki które i tak rzuciłam w pizdu po 2 miesiącach brania, bo tyłam i cały czas spałam. Poza tym przeszkadzało to mojemu najlepszemu przyjacielowi, którego z tego miejsca najserdeczniej i najmocniej pozdrawiam!! Najpewniej, gdyby nie jego wpływ teraz ważyłabym 10 kilo więcej i nie wpadłabym na pomysł ogarnięcia dupy. Z nerwów paliłam papierosa za papierosem, chodziłam do klubów, aby zalać się masą alkoholu, żeby tylko nie myśleć o złych rzeczach, ale w ciągu kolejnych 2 miesięcy (czyli w okresie od stycznia do dnia dzisiejszego) jakby wszystko puściło. Mój terapeuta oraz moi  przyjaciele- Krzysztof i Kasia bardzo mi pomogli.
To już teraz, mniej więcej, w naprawdę dużym skrócie możecie zrozumieć dlaczego nie odwiedzałam tego miejsca. Doskonale wiem, że środowisko lalkowe sprawiało, że odrywałam się od smutnej rzeczywistości, ale zaniedbywałam tym sposobem wszystkich obok. Ostatnio przeglądałam stare notesy, gdzie kilka lat temu zapisywałam swoje przemyślenia, opisywałam samopoczucie i pomyślałam- skoro  to wszystko najprawdopodobniej jest już za mną, jeśli mogę ogarnąć ataki paniki, napady smutku i płaczu, nie brać leków na depresję, to czemu by nie wrócić do rzeczy, które sprawiają mi przyjemność?
Na pierwszy ogień poszły moje upragnione podróże, zaznaczę, że moja mama jest dość nadopiekuńczym przypadkiem. Od czasu, kiedy odkryłam możliwość poznawania ludzi przez internet, zawsze chciałam jeździć do nich i zwiedzać ich miasta. Czekałam bardzo mocno i długo na moment, kiedy w końcu rodzice puszczą mnie gdziekolwiek. Niby już września zeszłego roku mogę już podróżować gdzie chcę, ale "na legalu" robię to dopiero od listopada, haha. Później pomyślałam, że dobrym sposobem na powrócenie dobrych wspomnień będzie nagrywanie fimów, co okazało się całkiem dobrym pomysłem. Oczywiście nie udostępniam wszystkiego, co kręcę w sieci, ale wkleiłam Wam link do mojego kanału, tam o przy słowie 'film', jeśli ktokolwiek będzie ciekawy co, gdzie i jak. Przywracanie szczęścia rzeczami materialnymi jest trochę słabe, ale jeśli w ten sposób można zapewnić sobie przywrócenie wspomnień, to BITCH, I'M IN. Ostatnio dzięki moim rodzicom sprawiłam sobie bilet na Marsów, M&G (omgomgomg!!!!!!!) o którym wspominałam w 2014 roku w tym poście. To niesamowite, że głupi kawałek tekturki może dać mi takiego pozytywnego kopa w tyłek.
Chyba najlepszą decyzją mimo wszystko był powrót tutaj. Matko, stęskniłam się. Za lalkami, za tą uroczą otoczką, blogiem i przede wszystkim za Wami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak komentarze, które zawsze zostawialiście pod moimi postami sprawiały mi radość!
Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną przez cały czas, nawet kiedy było bardzo źle i przynudzałam.
Wydaje mi się, że skoro przez naprawdę- lata prowadzenia blogów moja szczerość i bycie otwartą na wszystko i wszystkich skutkowało pozytywnym odbiorem, to nawet teraz, jeśli dowiedzieliście się czegoś nowego i bardziej "emo" na mój temat, to przyjmiecie mnie tak samo ciepło jak dobrych kilka chwil temu.
A skoro już wspomniałam o lalkach, to pewnie musiało stać się kilka dobrych zmian! Ami leci na trzeci w swojej karierze repaint (i mam nadzieję, że będzie to już ostatni 😂), zamówiłam jej nowego wiga od Kyuo (którą bardzo mocniutko pozdrawiam💜) i zmieniłam oczka na te szare animalsy, które wcześniej nosiła Pai. A co do mojej Dalki- odziedziczyła oczka po Amice i tym oto sposobem dostała nowe życie. Efekty zmian możecie zauważyć na zdjęciach, które znajdują się tuż pod spodem. Niby mała zmiana, ale jak cieszy...





Chyba wystarczy już na dzisiaj zbędnego gadania. Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku i mimo lodówki na dworze nie jesteście zbytnio przeziębieni... 😅
Trzymajcie się i do napisania!
Chinatsu

4 komentarze:

  1. Nie znam Cię, podejrzewam że w lalkowym hobby byłaś dużo wcześniej niż ja- mimo młodego wieku. Dokonalas w swoim życiu kawał dobrej roboty, prodzenie sobie ze stratą bliskiej osoby oraz przyznanie się przed sama sobą że masz depresję to naprawdę wymaga wielkiej odwagi, oraz dojrzałości psychicznej. Upadła na dno? I dobrze.. Bo wiesz od dna można się tylko odbić A Ty właśnie to robisz i to jest najważniejsze;) jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy lub będziesz chciała porozmawiać z kimś (kto już przeżył trochę na tym świecie) to pisz śmiało,ja dopiero stawiam pierwsze kroki w lalkowym swiecie. 3mam za Ciebie kiucki !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ze wrocilas! Dlugo sledzilam Twojego bloga ale jakos nigdy sie nie udzielalam wiec bardzo milo ze postanowilas zaczac od nowa z lalkowaniem bo masz sliczne lalki i zdjecia. Rozumiem ze pozbieranie sie po takich przezyciach moze nie byc latwe ale dobrze chociaz ze probujesz stanac na nogi! Z checia bede czytac kolejne Twoje posty i mam nadzieje ze wszystko sie ulozy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze sie ze wrocilas! Wlasnie trafilam po raz pierwszy na twojego bloga, sama mam bloga na pingerze i tez siedze w lalkowym hobby od paru lat. Nie mam tutaj bloga niestety ale po przeczytaniu twojego wpisu chcialam ci powiedziec jestem z ciebie dumna, ze jest juz lepiej, ze wychodzisz z dolka! Zgadzam sie z poprzedniczka, mimo takiego młodego wieku radzisz sobie swietnie i tak trzymaj! ^^ powiem ci, ze tez nie wspominam gimnazjum zbyt dobrze, tez cierpialam na ataki paniki i stany depresyjne,teraz juz mniej ale rozumiem co czulas z tym wszystkim :c Ciesze sie ze radzisz sobie z tym wszystkim, nie poddawaj sie, tez bede trzymac za ciebie kciuki! I tez chetnie pomoge jesli bedziesz chciala z kims pogadac albo cos to pisz smialo, nawet na pingerze - oldraven.pinger.pl ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkie laluszątko :-) Ja obracam się głównie w świecie Barbie, dlatego taką pannę z chęcią bym obejrzała osobiście i wymacała :-) Śliczna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za miłe i szczere komentarze, za te mniej miłe też dziękuję!
A może chcesz o coś zapytać? - Śmiało! Bez krępacji! Na pewno Ci odpowiem. Jeśli nie w komentarzu, to na twoim blogu! ♥